Gdy myślę o Dniu Taty zawsze przypomina mi się to opowiadanie. Jest piękne i niesamowicie wzruszające. Jako mama sama miewam czasami wyrzuty sumienia względem mojego Alberta, że nie miałam dość cierpliwości, albo że podniosłam głos...
"Posłuchaj, synu! Mówię do ciebie, kiedy śpisz, z małą łapką skurczoną pod policzkiem i jasnymi lokami przyklejonymi do wilgotnego czoła. Przyszedłem do twojego pokoju z własnej woli. Kilka minut temu, kiedy czytałem w bibliotece gazetę, przetoczyła się przeze mnie dusząca fala wyrzutów sumienia. W poczuciu winy stoję przy twym łóżku.
Oto, co myślałem, synu. Byłem dla ciebie ciężarem. Zrugałem cię, kiedy szykowałeś się do szkoły, ponieważ ledwie przetarłeś twarz ręcznikiem. Kazałem ci prosić o pozwolenie, byś nie musiał czyścić butów. Krzyknąłem ze złością, gdy upuściłeś coś na podłogę.
Przy Å›niadaniu też wytknÄ…Å‚em ci bÅ‚Ä…d. RozlaÅ‚eÅ› coÅ›. Pospiesznie przeÅ‚ykaÅ‚eÅ› jedzenie. Zbyt grubo posmarowaÅ‚eÅ› chleb masÅ‚em. A potem, kiedy zaczÄ…Å‚eÅ› siÄ™ bawić, a ja szykowaÅ‚em siÄ™ do wyjÅ›cia, odwróciÅ‚eÅ› siÄ™ i krzyknÄ…Å‚eÅ›: „Do widzenia, tato!" SpojrzaÅ‚em na ciebie spod oka i w odpowiedzi powiedziaÅ‚em jedynie: „Nie garb siÄ™!"
Wszystko zaczęło się od nowa późnym popołudniem. Zobaczyłem cię już na drodze. Na klęczkach grałeś w kulki. Miałeś dziurawe skarpety. Upokorzyłem cię przy twoich kolegach, każąc ci maszerować przed sobą do domu. Skarpetki były drogie - gdybyś sam musiał je kupić, bardziej byś o nie dbał! Wyobraź sobie synu, tak pomyślałem.
Czy pamiÄ™tasz, jak później, kiedy czytaÅ‚em w bibliotece, wszedÅ‚eÅ› nieÅ›miaÅ‚o, z wyrazem bólu w oczach? Kiedy spojrzaÅ‚em znad gazety, staÅ‚eÅ› w drzwiach wahajÄ…c siÄ™, czy wejść. „Czego znów chcesz?" - warknÄ…Å‚em.
Nie odpowiedziałeś, tylko przebiegłeś przez pokój jak burza i zarzuciłeś mi ręce na szyję, i pocałowałeś mnie, i twoje małe rączki zacisnęły się z uczuciem, które Bóg zaszczepił w twoim sercu i którego nie zabije nawet moje zaniedbanie. A potem już cię nie było - twoje nóżki tupały na schodach.
Tak, synu, wkrótce potem gazeta wysunęła mi się z rąk i chwycił mnie okropny, chorobliwy strach. Cóż za nałóg mną owładnął? Nałóg wynajdywania błędów i dawania reprymend - tak jakbym zapomniał, że jesteś tylko chłopcem. Ale nie dlatego, że cię nie kocham. To dlatego, że zbyt wiele od Ciebie wymagałem. Oceniałem cię na miarę moich własnych lat.
A tyle było w twoim zachowaniu prawdy, dobra i delikatności. Twoje serce jest tak wielkie jak brzask nad wzgórzami. Było to widać, kiedy wbiegłeś, by spontanicznie pocałować mnie na dobranoc. Nic więcej nie liczy się tej nocy, synu. Przyszedłem pod osłoną ciemności do twojej sypialni i klęczę tu zawstydzony!
To kiepska pokuta. Wiem, że nie zrozumiaÅ‚byÅ› tego wszystkiego, gdybym mówiÅ‚ do ciebie za dnia, kiedy nie Å›pisz. Ale jutro bÄ™dÄ™ prawdziwym tatÄ…! BÄ™dÄ™ twoim kumplem i bÄ™dÄ™ pÅ‚akać, gdy ty pÅ‚aczesz, i Å›miać siÄ™, gdy ty siÄ™ Å›miejesz. UgryzÄ™ siÄ™ w jÄ™zyk, kiedy przyjdÄ… sÅ‚owa zniecierpliwienia. BÄ™dÄ™ wciąż sobie powtarzaÅ‚ jak zaklÄ™cie: „On jest tylko chÅ‚opcem, maÅ‚ym chÅ‚opcem!"
Chciałem widzieć w tobie mężczyznę. A jednak teraz, kiedy skulony śpisz na swym posłaniu, widzę, synu, że jesteś wciąż dzieckiem. Jeszcze wczoraj tuliła cię matka, trzymałeś głowę na jej ramieniu. Żądałem zbyt wiele, zbyt wiele."
"Posłuchaj, synu! Mówię do ciebie, kiedy śpisz, z małą łapką skurczoną pod policzkiem i jasnymi lokami przyklejonymi do wilgotnego czoła. Przyszedłem do twojego pokoju z własnej woli. Kilka minut temu, kiedy czytałem w bibliotece gazetę, przetoczyła się przeze mnie dusząca fala wyrzutów sumienia. W poczuciu winy stoję przy twym łóżku.
Oto, co myślałem, synu. Byłem dla ciebie ciężarem. Zrugałem cię, kiedy szykowałeś się do szkoły, ponieważ ledwie przetarłeś twarz ręcznikiem. Kazałem ci prosić o pozwolenie, byś nie musiał czyścić butów. Krzyknąłem ze złością, gdy upuściłeś coś na podłogę.
Przy Å›niadaniu też wytknÄ…Å‚em ci bÅ‚Ä…d. RozlaÅ‚eÅ› coÅ›. Pospiesznie przeÅ‚ykaÅ‚eÅ› jedzenie. Zbyt grubo posmarowaÅ‚eÅ› chleb masÅ‚em. A potem, kiedy zaczÄ…Å‚eÅ› siÄ™ bawić, a ja szykowaÅ‚em siÄ™ do wyjÅ›cia, odwróciÅ‚eÅ› siÄ™ i krzyknÄ…Å‚eÅ›: „Do widzenia, tato!" SpojrzaÅ‚em na ciebie spod oka i w odpowiedzi powiedziaÅ‚em jedynie: „Nie garb siÄ™!"
Wszystko zaczęło się od nowa późnym popołudniem. Zobaczyłem cię już na drodze. Na klęczkach grałeś w kulki. Miałeś dziurawe skarpety. Upokorzyłem cię przy twoich kolegach, każąc ci maszerować przed sobą do domu. Skarpetki były drogie - gdybyś sam musiał je kupić, bardziej byś o nie dbał! Wyobraź sobie synu, tak pomyślałem.
Czy pamiÄ™tasz, jak później, kiedy czytaÅ‚em w bibliotece, wszedÅ‚eÅ› nieÅ›miaÅ‚o, z wyrazem bólu w oczach? Kiedy spojrzaÅ‚em znad gazety, staÅ‚eÅ› w drzwiach wahajÄ…c siÄ™, czy wejść. „Czego znów chcesz?" - warknÄ…Å‚em.
Nie odpowiedziałeś, tylko przebiegłeś przez pokój jak burza i zarzuciłeś mi ręce na szyję, i pocałowałeś mnie, i twoje małe rączki zacisnęły się z uczuciem, które Bóg zaszczepił w twoim sercu i którego nie zabije nawet moje zaniedbanie. A potem już cię nie było - twoje nóżki tupały na schodach.
Tak, synu, wkrótce potem gazeta wysunęła mi się z rąk i chwycił mnie okropny, chorobliwy strach. Cóż za nałóg mną owładnął? Nałóg wynajdywania błędów i dawania reprymend - tak jakbym zapomniał, że jesteś tylko chłopcem. Ale nie dlatego, że cię nie kocham. To dlatego, że zbyt wiele od Ciebie wymagałem. Oceniałem cię na miarę moich własnych lat.
A tyle było w twoim zachowaniu prawdy, dobra i delikatności. Twoje serce jest tak wielkie jak brzask nad wzgórzami. Było to widać, kiedy wbiegłeś, by spontanicznie pocałować mnie na dobranoc. Nic więcej nie liczy się tej nocy, synu. Przyszedłem pod osłoną ciemności do twojej sypialni i klęczę tu zawstydzony!
To kiepska pokuta. Wiem, że nie zrozumiaÅ‚byÅ› tego wszystkiego, gdybym mówiÅ‚ do ciebie za dnia, kiedy nie Å›pisz. Ale jutro bÄ™dÄ™ prawdziwym tatÄ…! BÄ™dÄ™ twoim kumplem i bÄ™dÄ™ pÅ‚akać, gdy ty pÅ‚aczesz, i Å›miać siÄ™, gdy ty siÄ™ Å›miejesz. UgryzÄ™ siÄ™ w jÄ™zyk, kiedy przyjdÄ… sÅ‚owa zniecierpliwienia. BÄ™dÄ™ wciąż sobie powtarzaÅ‚ jak zaklÄ™cie: „On jest tylko chÅ‚opcem, maÅ‚ym chÅ‚opcem!"
Chciałem widzieć w tobie mężczyznę. A jednak teraz, kiedy skulony śpisz na swym posłaniu, widzę, synu, że jesteś wciąż dzieckiem. Jeszcze wczoraj tuliła cię matka, trzymałeś głowę na jej ramieniu. Żądałem zbyt wiele, zbyt wiele."